piątek, 18 lipca 2014

Pożegnanie

Strasznie przepraszam jednak miałam dość długą przerwę z powodów różnych. (Czyt. technicznych, brak weny i takie tam) Z tego również powodu jestem zmuszona zamknąć bloga.
Pisanie historii z tak długą przerwą po prostu nie wyjdzie :/ Może uda mi się wymyślić coś nowego zatem po prostu PRZEPRASZAM (za zawiedzenie wiernych czytelników) DZIĘKUJĘ (Za przeczytanie tych przynajmniej 2 "Kart") i Żegnam! ~~ Time Lady 

niedziela, 30 marca 2014

Karta II

Jasmine uporczywie wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżało ciało.
- Może Ci się tylko wydawało? Byłaś taka zdenerwowana.... - Głęboki męski głos przerwał ciszę.
Jass, odwróciła się bokiem, tak aby nie tracić oczu z miejsca "znaleziska".
- Ono naprawdę tu leżało..- Przerwała by za chwilę dodać - Widziałam je... czułam! - odwróciła się by pochylić się nad rowem. Wyciągnęła palce i dotknęła czarnego, połyskującego kamyka. Wzięła go w rękę i obróciła.
- Zimny...-Wyszeptała pod nosem na tyle głośno że stojący za nią chłopak widząc jej  znalezisko kucnął obok niej.
- Ojciec ma szkatułkę z trzema takimi - Wciągnął powietrze i wyciągnął rękę do dziewczyny, która po chwili zastanowienia położyła na niej kamyczek.
- Dziwne - zszokowany spojrzał w duże oczy Jasmine.
- Ale co? - Irytacja w ich głosie była na tyle wyczuwalna  że jego wzrok znów spoczął na przedmiocie.
- Mówiłaś że jest zimny. Mnie się wydaje gorący.- Dziewczyna zabrała mu kamień i z przekonaniem stwierdziła że Trevorowi może się to tylko wydawać.
- Przecież on jest zimny jak lód! Jaja sobie robisz?- Wstała i odeszła parę kroków.
Nagle ni stąd ni z owąd Kamyk zaświecił się na jasny, złoto brązowy kolor.
- Widziałeś?!-  Odwróciła się z powrotem w stronę chłopaka jednak ten stał już przy czarnym aucie.
Bez słowa podeszła schowała kamyk do kieszeni i wsiadła na przednie siedzenie. Chłopak także bez słowa zajął miejsce za kierownicą i odpalił silnik.
- Nie mów o nim nikomu. Dobrze?- Wyszeptała gdy byli już wystarczająco blisko domu jej ojca.
- Spoko - Czuł jednak zawód że nie będzie mógł się podzielić tą informacją z ojczymem który na pewno wie co to za kamienie.
- O tym trupie też nie - po krótkiej chwili ciszy, wystarczającej by zauważyć jego wahanie się dodała - Proszę.
- Nie myślisz że oni powinni o tym wiedzieć? - "O tym co widziałaś"  Wierzył dziewczynie. Był przekonany że widziała coś co wstrząsnęło nią tak bardzo że się schroniła w ramionach, znienawidzonego, przyrodniego brata. Dziwiło go jednak szybkość z jaką dziewczyna się otrząsnęła zwracając całą swoją uwagę na jakimś tam kamyku.
- Nie. Proszę, uznali by że jest coś ze mną nie tak! No proszę Cię, pomyśl, widziałam trupa który nagle zniknął? Gdzie by miał uciec? Przecież nie żył!- Wyrzucała z siebie słowa przez dobre pięć minut wszystko żywo gestykulując rękoma. Nie chciała by uznali ją za wariatkę. -Po za tym ja nie jestem do końca pewna czy to co widziałam jest prawdą - Wyszeptała choć bardzo dobrze wiedziała co widziała.
- Dobrze, jak chcesz. Ja im nie powiem, ale zastanów się czy ty nie chciałabyś im powiedzieć - Zgasił silnik a dziewczyna jakby się ocknęła bo jeśli sądziła że miała zły humor to teraz była pewna że jest jeszcze gorzej.
- Miałeś mnie odwieść do domu -
- Tak, ale tata prosił byś weszła na chwilę do nas, chciałby jeszcze z tobą porozmawiać i dać Ci klucze - Wiedziała że mogła się kłócić ile chce a on i tak jej teraz nie odwiedzie. Otworzyła drzwiczki auta i chwiejnie ruszyła w stronę domu. Nim zdążyła dojść w otwartych na oścież drzwiach stanął mały Marco.
- Uwaszaj na zchodach- "Ma uroczy głos" Pomyślała czując sympatie do chłopca.
- Dzięki - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na co chłopczyk odpowiedział tym samym.
Idący za nią Trevor z przekonaniem kręcił głową. Był pewny że ta dwójka się polubi.
Jasmine wchodząc w drzwi poczuła intensywny zapach jaśminu. Weszła do salonu jak i wcześniej zajęła miejsce przy kominku. Siedzący nieopodal ojciec podniósł wzrok
- Musimy omówić parę spraw. Wybacz kochanie ale nie mogę się zgodzić na twoje samodzielne mieszkanie. Twoja matka chciała byś zamieszkała ze mną i bym się tobą opiekował a ja nie zamierzam zlekceważyć jej prośby - Wszystko na jednym oddechu wypadło mężczyźnie z ust.
- Rozmawiałeś z matką?- Szok dziewczyny był nie do opisania. Miała ochotę wejść do paleniska i spłonąć jak najszybciej.
- Tak, niedługo przed jej śmiercią, często dzwoniłem, upewniając się że wszystko z wami okej - Poczuła się podwójnie zdradzona. Ojciec dzwonił ale nie do niej, a matka nigdy jej nie mówiła że z nim rozmawiała.
- Dobra, teraz możesz pojechać pozałatwiać swoje sprawy ze znajomymi i zabrać resztę rzeczy. Przyjedzie po Ciebie albo Trevor albo Jake. Klucze i kase masz na kominku. - Znów zalał ją potok słów chociaż nie zwracała na niego uwagi wciąż będąc myślami przy sprawie telefonu.
- Dobrze. - Wzięła klucze zostawiając pięćset złoty na półce komina. - Nie chcę twoich pieniędzy.
Wychodząc usłyszała tylko westchnienie i swoje imię.
Podeszła do auta i wsiadła. Jake siedząc za kierownicą nie odezwał się do niej póki nie dojechali pod dom dziewczyny. Chociaż to co powiedział zabrzmiało tylko jak "Przyjadę jak zadzwonisz", podał jej swój numer i odjechał zostawiając dziewczynę pod domem.
Jasmine weszła do pustego domu, zamknęła drzwi i zaczęła sprzątać.
 Gdy skończyła wysłała sms do Alexa, Sam'yiego i Marice:
"Bądź o dziesiątej na placyku. Kissy Kissy Jass ;)" 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Taki bardzo krótki rozdział oznajmiający mój powrót :) Długo nie pisałam nic z różnych powodów,  ale teraz  wrócę pisząc resztę opowiadania starając się go doprowadzić do końca :) Następny rozdział : 3 lub 4 kwietnia :) Pozdrawiam Lady Time ;> 
P.S. Chciałaś to masz Justyna <3 ;* 

niedziela, 19 stycznia 2014

Karta I

Dziewczyna pewnym krokiem ruszyła w stronę trzypiętrowego domu nadal mając w uszach słuchawki.
- Boisz się? - Usłyszała głos Trevor'a, który szedł parę kroków od niej. 
- A ty byś się bał? - Odpowiedziała w miarę uprzejmie i wyjęła jedną słuchawkę z ucha. 
- Pewnie tak - Wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
- Dobrze że nie jestem tobą. Wtedy pewnie już bym skręciła do jakiegoś lasu. Krzyczałabym i uciekała, dobry plan, nie? - Odparowała, ale po paru krokach poczuła że to wcale nie miało sensu.
Nie przeprosiła, tylko spojrzała znacząco na ciemnowłosego chłopaka z nadzieją że zrozumie krótkie zetknięcie oczu.
- Najbliższy las rozciąga się za tobą - Uśmiechnął się kiedy stanęła jak wyryta. Obróciła się i rzeczywiście, iglaste drzewa rozciągały się przez całą drogę, jak mogła tego nie zauważyć? 
- Nie będę musiała daleko biec.
- On nie jest taki zły. Nie rozumiem dlaczego musisz tak wrogo do tego podchodzić - Słowa Jake'a tak ja zabolały że delikatny uśmiech, rozjaśniający jej twarz zakrył grymas bólu i rozczarowania.
- Ja nie rozumiem dlaczego mnie zostawił, ale to nie jest takie złe. Gorsze jest to że olewał mnie przez pięć lat. Przywykłam, ale nie mam zamiaru słuchać teraz jaki to on wspaniały. Wybacz - Warknęła i przyspieszyła kroku.
Jake tylko prychnął i zrównał krok z Trevorem.
Nagle Jasmine zwolniła. Cała trójka zgranym krokiem weszła na werandę. Już mieli nacisnąć klamkę gdy drzwi otworzył im niski chłopczyk.
Jego kasztanowe loczki były zmierzwione co nadawało mu uroku, okrągłe okulary opadały na mały guzikowaty nosek.
- Wszyscy macie włosy innego koloru? Wasza mama jest ruda? - Spytała Jass przewracając oczyma.
- Mama ma bronzowe wosy - odpowiedział ośmiolatek.
- Brązowe włosy - poprawił go Jake, przeszedł obok i delikatnie trącił chłopca w ramie.
- Przeciesz mófie  - Oburzył się maluch. Wyciągnął rękę do dziewczyny. - Jestem Marco.
- Jasmine - uścisnęła dłoń i straciła równowagę gdy chłopczyk pociągnął ją do środka.
Weszli do pomieszczenia nadal trzymając się za ręce. Był to duży pokój- pewnie salon- pomalowany na ciepły czerwony kolor. Czarne kanapy okalały mały stoliczek do kawy, z komina obok buchały złote płomienie. Pokój był uroczy, jednak najbardziej się Jasmine spodobał komin o który zawsze prosiła ojca. Ten jednak odprawiał ją ze słowami "Pomyślimy o tym gdy będziesz starsza" wzdrygnęła się na wspomnienie.
- Jak tyś wyrosła - Usłyszała łagodny głos i spojrzała w stronę z którego dobiegał.
Na jednej z czarnych kanap siedział ojciec który po chwili wstał. Obok niego jak cień wyrosła ładna kobieta o oliwkowej cerze i brąz włosach. Zmierzyła bladą Jasmine wzrokiem, a na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
- Ty za to wyglądasz tak samo - Wzruszyła ramionami znów patrząc na Pana Wood'a.
Podszedł do niej. Już miał przycisnąć usta do jej policzka kiedy dziewczyna gwałtownie odsunęła się potykając przy tym.
- Przyszłam tylko pogadać.
- Usiądź. - wskazał na sofę. Jass zamiast usiąść na wyznaczonym siedzisku, zajęła miejsce na drewnianym krześle przy płomieniach kominka.
- Jak się czujesz? - Troska w głosie ojca zaczęła denerwować Jasmine.
- Tak jak cztery lata temu.
- Eh, zajmiesz pokój na górze, jest już gotowy, ale jeśli będziesz chciała coś zmienić, wybór należy do Ciebie -Delikatnie się uśmiechnął.
- Nie. - Nagła cisza popchnęła ją do dalszych słów- Nie chcę mieszkać z wami. Nie chcę psuć szczęśliwej rodzinki. Nie chcę pokoju. Nie tutaj - pokręciła głową - Chcę abyś pozwolił mi mieszkać u siebie. W moim i mamy domu - specjalnie nie powiedziała "w naszym".
- Przykro mi Jass ale jesteś jeszcze niepełnoletnia. Musisz tutaj zamieszkać a ja nie mogę zostawić Cię tam samą.
- Wcześniej jakoś dałeś radę! - Krzyknęła i wstała.
- Ale nie rozumiesz...
- Jasne że nie! Nikt mi nic nie powiedział, jak mogłabym rozumieć?! -  Zatopiła twarz w dłoniach siadając.
- \Przykro mi, nie mogę ci tego wytłumaczyć. Musisz zamieszkać z nami czy tego chcesz czy nie - Ostry ton głosu sprawił że dziewczyna wstała, przeszła przez pokój i wyszła głośno trzaskając drzwiami.
- Poczekaj! Jass! - Usłyszała nawoływania co dało jej pewność że lepiej będzie jeśli pobiegnie.
Biegła wzdłuż drogi przez pół godziny, póki nie zobaczyła żółtych świateł auta. Niewiele myśląc skoczyła w rów i kucnęła. Samochód przejechał obok.
Wrzask Jasmine zagłuszył idealną ciszę. Zobaczyła trupa. Leżał w rowie, w którym ona przed chwilą kucała. Zaczęła płakać krzycząc. Czyjeś dłonie oplotły ją w pasie. Zaczęła się wierzgać i bić napastnika rękoma.
- Spokojnie! Tym razem nie masz świecznika, co? - Trevor!
- Puść mnie - wyszeptała łykając własne łzy.
Kiedy ją puścił dziewczyna zamiast odejść przekręciła się i wtuliła głowę w pierś chłopaka, mocząc jego bluzkę.
- Co cię tak wystraszyło? - Spytał zszokowany chłopak, trzymając Jass ostrożnie.
Gdy podeszła do miejsca gdzie leżało ciało ze strachem stwierdziła że już go nie ma.
Zniknęło.
 !~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek udało mi się wybazgrać? Tak To on. Przykro mi że jest chaotyczny, bezsensowny, a dodatkowo jest w nim tyle błędów że palców do wyliczenia wam nie starczy ._. Cóż, moja przyjaciółka (Tak do Ciebie mówię Just :P ) Nalegała już od paru dni bym dodała nowy rozdział. Z braku weny  nic przez tyle dni nie udało mi się napisać, wreszcie zmusiłam się by coś tam wypisać, jednak to jest kompletne dno :/ Mam nadzieję że aż tak bardzo was nie zawiodłam. Przepraszam !~~ Lady Time 

czwartek, 9 stycznia 2014

..::PROLOG::..

   Dziewczyna pokręciła przecząco głową i otarła strumień łez biegnący po jej policzku.
-Dobrze, zatem...- Policjantka przewróciła kartkę notesu.-Czy twoja matka miała jakiś wrogów? Może był ktoś kto szczególnie za nią nie przepadał?-Spytała patrząc dziewczynie w oczy.
-Nie-wyszeptała cicho.
-Okej. Więc czy matka zachowywała się ostatnio jakoś... Dziwnie?- Zadała kolejne pytanie, coraz bardziej żałując że to ona musi pytać o to nastolatki. ''Przecież Fred sam mógł z nią pogadać" jęknęła w duchu.
-Chodziła napięta, była wściekła, a gdy tylko kończyłam lekcje przyjeżdżała pod szkołę i mnie odbierała. Miałam areszt domowy, ale to nie było dziwne. W końcu niecodziennie jest się przyprowadzanym do domu przez policję.- Uśmiechnęła się niewinnie przestając chować twarz w dłoniach.
-Policję?- Spytała wyraźnie zdziwiona. "Dlaczego Fred jej o niczym nie powiedział!?"-Coraz bardziej miała ochotę przyłożyć pięścią w twarz kolegi.
-To nic takiego- uśmiech na jej twarzy był tak niewinny że policjantka poczuła przypływ sympatii do tej dziewczyny- Mój przyjaciel i ja pomalowaliśmy tylko parę murów sprejem a policja od razu zrobiła raban.-Puff. Sympatia znikła.
-Nic takiego..-mruknęła pod nosem siedząca na przeciw kobieta.-Mam do Ciebie ostatnie pytanie, potem dam Ci spokój-.
Dziewczyna na nowo posmutniała, jednak pokiwała głową.
-Możesz podać mi numer do twojego ojca, z tego co wiem, jeszcze żyje.-Mina dziewczyny wyrażała widoczny szok połączony z żalem i nienawiścią.
-Nie mam ojca.-prawie wykrzyczała te słowa jednak szybko się opanowała i podciągnęła nogi na łóżko, oplatając je ramionami.
-Ale...- Jasmine nie pozwoliła jej dokończyć.
-On nie jest moim ojcem! Nie liczy się dla mnie. Zostawił mnie i m....amę gdy miałam dwanaście lat! Odszedł do innej wychowując jej dzieci, a mnie olał! Brzydzę się tego człowieka.- Splunęła na chusteczkę leżącą na jej pościeli.
-Jasmine. Przykro mi, uwierz- Naprawdę żal jej było tej dziewczyny, jej ojciec to totalny kretyn.-,ale musisz zamieszkać u niego tymczasowo, przynajmniej na rok. Takie jest prawo. Masz siedemnaście lat, dasz sobie radę. Proszę podaj mi ten numer.- Dziewczyna spojrzała na Policjantkę nieufnie po czym coś w niej pękło i łkając podała numer. Wiedziała że nie wygra. Z prawem w Monkirze nie miała szans wygrać. Kto by pomyślał że w tak dużym mieście, są tak ostro przestrzegane przepisy? Nie mają lepszych rzeczy do roboty?
-Dobrze, o wiadomościach powiadomię cię ok 18 więc nie wychodź z domu.- Poprosiła zamykając notatnik i wstała ruszając do drzwi.
-Pa- Wyszeptała odważnie dziewczyna, jednak policjantka zniknęła już z jej pokoju. Usłyszała delikatny trzask drzwi. Wyszła.
Jasmine przez pół dnia była przesłuchiwana, drugie pół postanowiła spędzić na sprzątaniu. Zmiotła każdy okruszek w wielkim domu, wygładziła pościele u siebie i matki, a potem szorowała kuchenne blaty.
Gdy zbliżała się osiemnasta, dziewczyna z niecierpliwością spoglądała na telefon sprzątając w jadalni.
Odkąd skończyła dwanaście lat załapała się na chorobę psychiczną która polega na obsesyjnym sprzątaniu. To było dziwne, jednak wszystko zawdzięczała ojcu. A teraz miała się wyprowadzić do człowieka z którym nie miała kontaktu od pięciu lat!
-Wspaniale!-Wrzasnęła na cały dom i opadła na podłogę płacząc bezsilnie.
    Nagle poczuła czyjś dotyk na ramionach. Krzyknęła i wstała odpychając od siebie obcą osobę.
Nie znała go. Był to mężczyzna, miał ciemne oczy które okalały gęste rzęsy, szczupły ale umięśniony, czarne krótkie zmierzwione włosy. Był przystojny ale co do cholery robił w jej domu?! Usłyszała zaraz potem trzask zamykanych drzwiczek samochodowych na dworze. Odskoczyła i złapała za świecznik zamachując się.
-Wyluzuj! Spokojnie, nic ci nie zrobię!-Obiecał za nim ta zdążyła walnąć go mosiężnym przedmiotem.
-Kim jesteś?!-Rzuciła mu jadowite spojrzenie swoich błękitnych oczu.
-Ojciec mnie i tego tam-wskazał za oknem na mężczyznę stojącego przy aucie.-przysłała aby zabrać Cię do nas.-Odparł luźnie stojąc i przyglądając się jej. Omiótł spojrzeniem jej chudą, ale idealną  sylwetkę, gęste czarne włosy i niezwykle intensywnie niebieskie oczy. Była piękna. I chciała mu przywalić świecznikiem.
-Nie mam ojca-szepnęła ale zaraz potem dodała-Czemu tak szybko mam wyjeżdżać? Nie minęły nawet cztery dni od śmierci mojej matki. Dlaczego ten dureń sam po mnie nie przyjechał? Czy nie mam nawet jednego pieprzonego dnia by pożegnać się z przyjaciółmi?!- Syknęła krzycząc, ale opuściła świecznik, skrzyżowała ramiona na piersi i czekała na odpowiedź.
Zdezorientowany chłopak spojrzał na nią zaskoczony. potem szybko się otrząsną i zaczął odpowiadać na jej pytania:
-Spokojnie. Po pierwsze, twój ojciec to nie dureń, to naprawdę dobry człowiek, po dru...-
-Dobry człowiek!?-Wrzasnęła.-Też mi sobie! To nie Ciebie zostawił!-Ukryła twarz w dłoniach i oparła się o komodę. -A z resztą, mów dalej.-Usłyszał przytłumiony przez ręce głos i zaczął nawijać:
-Dobra, po drugie przyjechaliśmy teraz bo Ojciec chce Cię zapisać do nowej szkoły, u nas w mieście póki jest to jeszcze możliwe. Po trzecie, pojedziesz z nami, zostawisz tam bagaże i wrócisz tutaj na noc. Jutro późnego  południa przyjadę po Ciebie a myślę że ty zdążysz się w tym czasie pożegnać z przyjaciółmi. Ojciec nie mógł przyjechać bo jest jeszcze w firmie. Dał mi klucze i poprosił nas byśmy po Ciebie przyjechali. Jesteś Jasmine, prawda?- Spytał opierając obie dłonie z tyłu na parapecie.
-Co mam wziąć? Ubrania czy dokumenty?-Odpowiedziała z nienawiścią. Jej ojciec miał nowe dzieci, które mówiły do niego "TATO". Poczuła żal do człowieka którego sama kiedyś tak nazywała.Opuściła ręce wzdłuż ciała.
-Wszystko co dasz radę spakować w pół godziny. Jeśli chcesz, mogę ci pomóc.-Zaproponował serdecznie jednak dziewczyna spojrzała na niego tak lodowato, że nie musiała odpowiadać. "Jak można mieć tak niebieskie oczy?" Zastanawiał się ale chwilę później zdał sobie sprawę że wypowiedział to na głos.
-Nie potrzebuję niczyjej pomocy. A już na pewno nie twojej.- Jej ojciec miał swoich kochanych synalków!     Świetnie! Pewnie zawsze chciał mieć syna ale niestety urodziła mu się córka.
Ruszyła do schodów i weszła do swojego pokoju, wdrapała się na stołeczek i ściągnęła torbę podróżną.
Zaczęła wkładać wszystko co leżało w szafie, zgarnęła także ubrania i przedmioty z szuflad, po czym sięgnęła po zdjęcie stojące na stoliku nocnym. Przedstawiało ono ją i matkę. Wycięła ojca  gdy miała  czternaście lat.
Popatrzyła na swoją matkę a potem opadła przy łóżku opierając się o nie.
Nareszcie miała chwilę czasu by popłakać w spokoju. Cały czas dręczyło ją jedno pytanie. Kto mógł chcieć śmierci jej matki?
Łzy lały się z niej strumieniami a każdy wydobywający się z niej szloch starała się stłumić tak by.... właściwie nawet nie wie jak on się nazywa! Tak by nowe dziecko Marca, nie usłyszało ją.
Usłyszała na schodach kroki.
Wstała szybko wkładając do torby ramkę i odwróciła się plecami w stronę drzwi udając że pakuje się dalej. Chociaż właściwie już wszystko miała.
Dwie męskie sylwetki rzuciły cień na ścianę.
-Wyjdźcie z mojego pokoju.-wyszeptała przez łzy.
-Ej, spokojnie, my tylko na chwilę. To mój brat i teraz chyba także twój przyrodni. Jake, to  jest Jasmine.- Przedstawił ich sobie ale dziewczyna nadal stała do nich plecami starając się ukryć łzy. Wreszcie olała że zobaczą ją jak mięknie. Miała do tego pełne prawo. Odwróciła się.
Przed jej oczyma pojawił się równie przystojny chłopak. Byli prawie tacy sami, tylko on miał jasne, blond włosy i piękne złociste oczy.
-Żaden z was nigdy nie jest i nie będzie moim bratem.-Wysyczała starając się wlać jad w zdanie. - To już nie jest mój ojciec, więc darujcie sobie bycie miłymi bojąc się że poskarżę się "Tatusiowi". Widzicie, nie mam tatusia!-Krzyknęła i zatrzasnęła drzwi przed nosem jednak zanim zdążyły się domknąć Jake złapał je w locie i odepchnął.
-Myślisz że chciało nam się tu przyjeżdżać? Mam lepsze rzeczy do roboty niż opieka nad rozpieszczonym dzieciakiem.-Warknął.
-Myślisz że chciałabym by ktoś zabił mi matkę? Myślisz że chciałabym mieszkać z człowiekiem który zajmował się mną dwanaście lat, a potem nagle znalazł sobie inną rodzinę olewając mnie i nie dzwoniąc nawet na święta? Naprawdę  sądzisz bym chciała aby bachory tego samego człowieka przyjeżdżały po mnie, zawracając sobie głowę niepotrzebną nikomu "malutką" Jasmine?- Odbiła piłeczkę spoglądając mu wprost w oczy.
Chłopak wyraźnie zrozumiał swój błąd bo odwrócił od niej wzrok i wyszeptał ciche:
-Przepraszam.
-Nie bój się. Pogadam z nim, postaram się poprosić o pozwolenie na zostanie w tym domu. Nie chcę zawracać głowy szczęśliwej rodzince.- Odpowiedziała z powagą i spokojem.
-Jasmine, to nie tak...-Starł się coś powiedzieć ciemnowłosy.
-Wyjdźcie, proszę. Chcę dokończyć pakowanie a potem się przebrać. Zejdę na dół za dziesięć minut. Dacie radę aż tyle poczekać?- Jej spokojny ton zdziwił obu mężczyzn i wyszli zostawiając ją samą.
   Weszła do toalety i przebrała się w czarne rurki, i luźną bluzkę. na policzkach miała czarne smugi tuszu do rzęs. Zmyła je i pomalowała na nowo. Zrobiła kreskę na powiece i była gotowa.
   Złapała za  ciężką torbę i zeszła na dół.
-Możemy iść.- oznajmiła wchodząc do salonu i czekała aż się wreszcie ruszą.
Obaj chłopcy przyglądali się jej z zachwytem, ale gdy podeszła do drzwi, otrząsnęli się z transu i ruszyli za nią. Dziewczyna zgasiła wszystkie światła i wyjęła z kieszeni klucze, drżącymi rękoma przekręciła je w drzwiach.
-Daj tę torbę.-Czarnowłosy chłopak wyciągnął do niej rękę, jednak ona gwałtownie się odsunęła.
-Dam sobie radę.-powiedziała nie patrząc mu na twarz.
-Uginasz się pod nią, daj mi ją.- Nie przyjmował do siebie odmowy.
-Przestań! Sama muszę nieść mój bagaż.-Odpowiedziała po czym szybko dotarła do stojącego przy samochodzie Jake'a. Otworzył bagażnik a ona wsunęła torbę. Potem otworzył jej tylne drzwiczki a ona wsunęła się w skórzane siedzenie. Zatapiając się w nim wyciągnęła z kieszeni Ipoda i wsunęła słuchawki w uszy. Chłopcy zajęli miejsce i ruszyli.
"Tylko nie płacz, tylko nie płacz"- W myślach powtarzała sobie mantrę słuchając ulubionej piosenki matki. Za parę minut, czy godzin miała spotkać człowieka którego nienawidziła. Cóż Będzie Wspaniale!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc prolog... mam nadzieję że wam się spodoba, chociaż sama przyznam że może was trochę znudzić. Jednak choćby najnudniejszy początek, może się dalej ciekawie potoczyć. Myślę że może mi się udać rozwinąć ten blog. Przynajmniej zrobię wszystko co w mojej mocy. 
Prosiłabym o szczerze i pouczające komentarze. 
Na blogu jest parę zakładek. Proszę abyście weszli w każdą i zobaczyli co się w niej kryje. 

~~ Pozdrowienia Time Lady <3